Arek Szulczyński

Cannes Lions 2009

Cannes Lions 2009 - Komentarz subiektywny

Cannes Lions

Tegoroczny 56 międzynarodowy festiwal reklamy w Cannes, odbywający się pod hasłem Ignite Your Creativity, był zdecydowanie skromniejszy od ubiegłorocznego. Kryzys odcisnął swoje piętno na liczbie uczestników, ilości zgłoszonych projektów, czy chociażby spektakularności gali otwarcia. Na szczęście nie ucierpiała jakość festiwalu. A o nagradzanych pracach, czy chociażby tych, które znalazły się na shortlistach, na pewno nie można powiedzieć, że były skromne. Dopisali też goście. W końcu rzadko kiedy można na jednym festiwalu, w ciągu tygodnia, zobaczyć i posłuchać takich osobistości jak Kofi Annan, Bob Geldof, Spike Lee czy chociażby Steve Balmer. Wielkich nazwisk na festiwalu znaleźć można było oczywiście więcej i po raz kolejny musieliśmy dokonywać trudnych wyborów: pójść w końcu coś zjeść, czy biec na kolejne seminarium?

Paradoksalnie temat kryzysu nie był dominujący wśród prelegentów. Co prawda na początku drugiego dnia Marcel Fengez (PricewaterhouseCoopers) swoim seminarium pt. Global Entertainment & Media Outlook 2009, w którym przedstawił dość realistyczny i przez to pesymistyczny obraz branży reklamowej w latach 2009-2013, popsuł wszystkim doszczętnie humor, to występujący po nim prelegenci skupiali się już na tym co na festiwalu w Cannes najważniejsze - na kreatywności.
Bez dwóch zdań dobrze wszystkim zrobiło wystąpienie fenomenalnego Fernando Vega Olmos’a (JWT), który chociażby z racji tego, że pochodzi z Argentyny, jak mało kto miał prawo poruszać w swojej prelekcji Mother Crisis, temat kreatywność vs. kryzys. Przedstawiając parę prac, które powstały w czasach zapaści gospodarczej Argentyny, postawił śmiałą i kontrowersyjną tezę, że kryzys jest wręcz karmą dla kreatywności. Fakt, że statuetki najlepszych agencji kreatywnych powędrowały w tym roku do Brazylii i Argentyny, świadczyć może tylko na korzyść jego tezy. Nas na pewno przekonał i to chyba przede wszystkim dzięki niemu wróciliśmy z naładowanymi bateriami. Piszę “chyba”, bo spotkania ze 180 Amsterdam, 42 Entertainment, Shepardson Stern & Kaminsky, Santa Clara Nitro, Forsman & Bodenfors, AKQA, Wunderman czy Razorfish same w sobie stanowiły dla nas, ludzi z niezależnej agencji, niesamowitą wartość oraz zastrzyk wiedzy i pozytywnej energii.

W odróżnieniu od ubiegłorocznej edycji, dało się zauważyć, że duże agencje sieciowe przestały w końcu udawać, że kanał Digital nadal nie ma dużego znaczenia i tak naprawdę świat reklamy wygląda i rządzi się takimi samymi prawami, jak jeszcze parę lat temu. Świadczyła o tym ilość firm powiązanych z technologiami internetowymi prowadzących seminaria i warsztaty. Poza niektórymi wspomnianymi powyżej ciekawie prezentowały się blinkx, FEDMA, MySpace, LinkedIn, GoViral, Hi-ReS!, Google, Adobe, YouTube czy chociażby ściągający tłumy Twitter ze swoim współzałożycielem Biz Stone’m. Świadczyli o tym swoimi wypowiedziami kreatywni z agencji sieciowych i sami klienci z Coca-Cola, IKEA, Kraft Foods, Jagermaister, FritoLay, Apple, czy Sony na czele. Świadczyły o tym w końcu same nagrodzone kampanie, w których Internet praktycznie już standardowo był integralną częścią komunikacji, a w niektórych przypadkach wręcz elementem, bez którego cała kampania traciła sens, albo dużą siłę oddziaływania.

W temacie nagród, jak co roku, nie obyło się bez gwiazd zgarniających wszystko, co się dało (projekt The Best Job In The World - Tourism Queensland, czy niesamowita kampania społeczna Fight The Regime - Zimbabwe), nie obyło się też bez kontrowersji i długich dyskusji - takich jak chociażby w odniesieniu do nagrodzonego statuetkę Grand Prix w kategorii Cyber projektu EcoDrive dla Fiata. Dało się jednak wyczuć wyraźny i charakterystyczny trend – oceniania i patrzenia na prace przez pryzmat właśnie kryzysu. Liczyły się tym razem nie tylko same pomysły, ale projekty, które odnajdywały się pod względem koncepcji i konstrukcji w dobie ogólnoświatowych problemów gospodarczych. Stosowanie materiałów odnawialnych w produkcji reklam (Paper Battlefield – Nike Hong Kong), szeroko rozumiana ekologia (wspomniany EcoDrive - Fiat), większe skupienie niż w poprzednich latach na biznesowej skuteczności prezentowanych konceptów, czy wreszcie optymalne wykorzystanie dobranych narzędzi i kanałów (Reinventing The Magazine – Lexus,) były na pewno dodatkowo premiowane.
Najważniejszy był jednak fakt, że jury upodobało sobie te kampanie, które z siłą Wielkich Idei realnie i emocjonalnie oddziaływały na ludzi, dając im w ciężkich czasach nadzieję lub chociażby oderwanie od trudnej rzeczywistości. Wystarczy tylko wspomnieć o Titanium Grand Prix and Integrated Grand Prix dla kampanii prezydenckiej Baraka Obamy, Grand Prix Media Lions dla Kit-Kat Mail Project od Nestle, Youth Banking – Banner Concerts – Axion czy Dance - T-Mobile. Takie, a nie inne wybory jury Cannes Lions 2009 pokazują, jak wielka odpowiedzialność i zarazem jak wielkie możliwości stoją za branżą reklamową w dzisiejszych czasach.

Nie wszystko na tegorocznym Cannes Lions Festival błyszczało. Brak wolnego dostępu do Internetu przez WiFi na imprezie tej klasy to po prostu wstyd. Szczególnie, że notebooki i telefony komórkowe zastąpiły notatniki z długopisem już w ubiegłym roku.
Dało się zauważyć, że w odróżnieniu od niektórych klientów, firmy związane z branżą komputerową doskonale orientują się i aktywnie interesują się narzędziami jakie oferuje współczesny świat Digital. Stosują je mimo wszystko w swoich kampaniach dość sztywno i zachowawczo - bez tego co najważniejsze - dobrego konceptu emocjonalnego.
Seminarium R/GA z HP, na które, po ubiegłorocznym show, jakie zaserwował nam Bob Greenberg razem z Nike, czekaliśmy niczym na przyjście św. Mikołaja, mocno rozczarowało. Lepsze, aczkolwiek nadal mało odkrywcze było spotkanie z nagrodzonym statuetką Człowieka Mediów 2009 charyzmatycznym szefem Microsoftu. Steve Balmer zaczął w swoim stylu biegając po scenie i krzycząc „Advertising, advertising, advertising!”, ale już chwilę później zwolnił kroku i przeszedł do wizji Internetu za lat paręnaście. Może widownia usłyszała coś niezwykłego, ludzie od Internetu na pewno nie.

Cannes Lions Festival nadal dumnie dzierży berło najważniejszej imprezy branżowej na świecie. Jest miejscem, w którym można nie tylko spotkać legendy i wschodzące gwiazdy świata reklamy, otwartych na nowe idee klientów, czy nasycić się podniosłością chwili, kiedy przyznawane są statuetki. Przede wszystkim jest miejscem, w którym można znaleźć inspiracje, ciekawych samej wiedzy i chętnych do dzielenia się nią ludzi i nieskończone pokłady kreatywności. I to właśnie z tego powodu, na pewno będziemy chcieli wrócić do Cannes w przyszłym roku.

DRUKUJ