Arkadiusz Szulczyński

Ruchome obrazki 2.0

Już ponad 48 proc. Polaków korzysta z Internetu - wynika z najnowszego badania NetTrack. Marketerzy i ludzie z agencji reklamowych już dawno przestali zwracać uwagę na takie newsy. Dla nas Internet, podobnie jak prąd w gniazdku, po prostu jest. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to najbardziej dynamicznie rozwijające się medium w historii ludzkości. W ferworze codziennej walki, wysyłania maili, czytania newsów na portalach, sprawdzania RSSów i ulubionych blogów, umawiania się ze znajomymi przez komunikatory, nie mamy czasu żeby zadać sobie pytanie – co tak naprawdę sprawia, że Internet rozwija się w takim tempie? Co, czy też bardziej: Kto jest motorem napędowym Internetu, autorem wszystkich nowinek, które pojawiając się na YouTube przykuwają naszą uwagę, wywołując ochy i ahy?

Xavier Sayanoff i Tristan Schulmann w swoim filmie dokumentalnym „Suck my geek!” postawili śmiałą tezę, twierdząc, że najbardziej płodną, kreatywną grupą w postmodernistycznym świecie, odpowiedzialną za rozwój współczesnych mediów są… Geeki. Geek - wg Wikipedii to człowiek, który dąży do pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności w jakiejś dziedzinie, w stopniu daleko wykraczającym poza zwykłe hobby - przez wielu po dziś dzień jest traktowany z pogardą, dosłownie jako dziwak i świr. Wielu osobom słowo Geek kojarzy się, jeśli w ogóle, ze zwariowanymi fanami mangi i anime, figurek z Warhammera 40000, StarWars, seriali SF, czy książek fantasy i cyberpunk. Zapominamy w tym momencie o zupełnie nowym rodzaju „nudziarzy” – o Geekach zrodzonych w i przez Internet. Wystarczy spojrzeć na przypadek Johnny Chung Lee, który eksperymentując z kontrolerem konsoli do gier Nintendo Wii, odkrył tak naprawdę nowy kierunek rozważań nad możliwościami użycia technologii wizualizacji 3D. Znamienne jest to, że sympatyczny azjata, stając się gwiazdą YouTube, przesłał przy okazji publikacji swojego eksperymentu, impuls niezwykłej kreatywnej energii milionom innych młodych ludzi na całym świecie. Podłapawszy jego pomysł, zaczęli oni eksperymentować dalej, na zasadzie – a co by było gdyby… Dziś dla Johnny Chung Lee jego hobby jest już poważną pracą, a parę firm jego eksperymenty traktuje jako główny wątek swoich badań.

Jeśli przyjrzeć się dokładniej historii rozwoju niektórych modnych ostatnio tematów z obszaru technologii video w Internecie, możemy zauważyć bardzo podobne zależności. Gdzieś, ktoś na końcu świata, zadał sobie pytanie – a co by było gdyby? Wynalazł coś i umieścił raport ze swojego eksperymentu w Internecie. Potencjał w owym wynalazku dostrzegli inni ludzie, rozwijając go dalej. Wówczas docenili pomysł ludzie z agencji reklamowych czy marketerzy. Czasami po drodze potrzebne było jeszcze pojawienie się artysty, żeby innowacyjność danego konceptu mogła ujrzeć światło dzienne.

Augmented Reality czyli „rozszerzona rzeczywistość” zrodziła się na samym początku w głowach paru „świrów”. Ktoś napisał oprogramowanie pozwalające rozpoznawać regularne wzory prezentowane przed kamerą internetową. Skoro można rozpoznawać wzorce, to na pewno da się na poziomie strony WWW dodać do nich jakiś element graficzny. Ale dlaczego płaski, niech będzie 3D. Ciekawe, czy nie można byłoby rozszerzyć tej technologii o rozpoznawanie nie tylko regularnych kształtów, ale np. twarzy. A może nie powinniśmy się ograniczać do Internetu, w którym na dzień dzisiejszy nikt tak naprawdę nie wie, ile osób korzysta z kamer internetowych? Może da się użyć tej technologii w telefonie komórkowym? Przecież każdy z nich dzisiaj, wyposażony jest w kamerę… Tak oto rozwijał się temat, który z początku wydawał się jedynie gadżetem, a dziś stał się jednym z głównych tematów targów Cebit 2009 i realnym narzędziem wzbogacającym prezentację produktów innowacyjnych firm, nie tylko z branży motoryzacyjnej. Podobnie działo się z RayPaintingiem, który w off-lineowej wersji był rozwijany przez buntowników z Graffiti Research Lab. Chwilę później koncept podchwycił artysta, który zaczął malować szare realne miasta wirtualną „farbą”, której nie trzeba potem zmywać. Skoro do tworzenia nowej miejskiej rzeczywistości, potrzebny jest tak naprawdę jedynie laptop i rzutnik, to cóż stoi na przeszkodzie żeby sprzęgnąć pomysł ze stroną internetową? Tak oto rodziły się projekt Emotional Cities czy niesamowity Color Tokyo! popełniony przez Sony.

Przykładów można by mnożyć w nieskończoność. Internet pełen jest bowiem podobnych kreatywnych pomysłów. Pomysłów, których tak bardzo nam, ludziom reklamy, cały czas trzeba. Czy jest możliwym wykorzystanie pomysłowości Geeków w służbie współczesnego marketingu? Oczywiście, że tak. Wystarczy „jedynie” śledzić z szacunkiem (!) ich twórczość i trochę ruszyć wyobraźnią. Zadziałać wg tej samej zasady – a co by było gdyby…?!

Przyszłość ruchomych obrazków w Internecie dzieje się właśnie teraz. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że za rogiem czekają na nas takie nowinki jak kamera 360-stopni, pokazująca w pełni swoją moc właśnie w Internecie, czy system Zuna Vision dający możliwość „wkładania” użytkownikowi na poziomie strony WWW jednego filmu w drugi, w sposób równie prosty niczym mapowanie filmów w YouTube, to śmiało można stwierdzić, że przyszłość ruchomych obrazków w Internecie maluje się naprawdę dobrze.